wtorek, 1 listopada 2011

święto

 zmarłych - święto, w którym wspominamy bliskich, których już z nami nie ma, odwiedzamy ich groby i stawiamy symboliczny znicz i piękne kwiaty na uczczenie ich pamięci. Jednak nie wszystko dzieje się tak, jak zaplanowaliśmy. Czasami aby zdąrzyć na czas, potrzeba pośpiechu, ale ten pośpiech nie jest wskazany, a szczególnie w taki dzień jak dziś. Samochód - droga- pośpiech - brawura, to nie jest, nie było i nie będzie dobre rozwiązanie. Bywa tak, że na jednej małej sprawie się nie skończy. Lawina ruszyła i pochłonie więcej niż się nam wydaje. Idzie za ciosem. Żadne akcje,które mają nas ustrzec przed wypadkami na drodze nie pomagają. Dlaczego? A to dlatego, iż myślimy, że to nas nie spotka, to nas nie dotyczy. Po fakcie i na przykładzie innych uświadamiamy sobie, że trzeba było zwolnić, zachować ostrożność. Czasami jest już za późno...
Nie mam nastroju. Może nie powinnam tu nic pisać, skoro mój humor popsuł się po usłyszeniu smutnych wieści, ale chciałam coś napisać, bo moje myśli krążą niewiadomo gdzie i chciałyby się gdzieś ustatkować.
Jest smutny i przygnębiający wtorek 1 listopada, jeszcze bardziej melancholijny niż rok temu, dwa lata temu, trzy lata temu itd. Nie tak to miało wyglądać...



























Poza moimi smutnymi myślami, muszę ogarnąć swoją przestrzeń, w której tworzę, uczę się i relaksuję - mój pokój. Trochę go zaniedbałam, na razie mam czas wolny, póki nie udamy się na cmentarze, ale to dopiero wieczorem.

Tak odchodząc od tematu dawno mnie tu nie było, z resztą nie pierwszy raz robię sobie taką długą przerwę od pisania postów na tym blogu. Jak zwykle dużo się dzieje. Chciałabym zaglądać tu częściej, ale zapominam a czasami nie mam ochoty i nie wiem co mam napisać. Nie jest lekko.

A teraz czas na filiżankę dobrej kawy i lekturę (za nim rozpocznę ogarnianie pokoju).